Od wielu lat produkcje anime cieszą się ogromną popularnością, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Gdzie zaczyna się historia japońskiej animacji i dlaczego dla Japończyków jest ona tak istotna?

Pierwszym japońskim filmem animowanym było pięciominutowe dzieło Otena Shimokawy z 1917 roku. Mukuzo Imokawa the Doorman, co ciekawe był on wykonany kredą. Niestety znaczna część ówczesnych animacji nie została zachowana, część rolek zdemontowano tuż po nakręceniu, co było częstą praktyką. Jeszcze inne zniszczyły się podczas trzęsienia ziemi w Japonii w 1923 roku.

W latach 40. anime służyło głównie celom propagandowym, miało wzmacniać kult cesarza i podnosić morale japońskich żołnierzy. Jednak po zakończeniu II wojny światowej jego popularność wyraźnie spadła, głównie za sprawą wytwórni Walta Disneya i jego kultowych dziś animacji takich jak: Kopciuszek, Alicja w krainie czarów czy Śpiąca Królewna. Przełomem okazały się dopiero lata 60. i rozwój telewizji, to właśnie tam po raz pierwszy wyemitowano serię zatytułowaną Mittsu no Hanashi (Trzy opowieści, 1960), były to dziesięciominutowe bajki w klimatach fantasy, chociaż dzisiaj mogłyby odrzucać swoim słabym wykonaniem, wtedy fascynowały i stały się inspiracją dla kolejnych twórców.

Trzy lata później w 1963 roku powstało pierwsze anime kształtem przypominające te współczesne. Astroboy opowiadał o chłopcu-robocie, który mieszkał wśród ludzi i regularnie walczył z przestępczością. Początkowo właściciele telewizji obawiali się poświęcać prawie pół godziny czasu antenowego na serial animowany, jednak, ku zaskoczeniu wszystkich, produkcja osiągnęła sukces nie tylko w Japonii, ale również w Stanach Zjednoczonych. Dała też początek motywom, które zostały w gatunku na stałe, takim jak wygląd postaci (np. wielkie oczy), czy walki robotów (tzw. mechów). Niektórzy starsi Japończycy do dziś z nostalgią wspominają Astroboya.

Dzięki międzynarodowemu sukcesowi tej produkcji świat otworzył się na kulturę Japonii, a studia animacji wyrastały jak grzyby po deszczu. W latach 70. i 80. powstawały setki nowych tytułów. Naturalnym krokiem naprzód było wynajdywanie to coraz to nowszych gatunków skierowanych już nie tylko do dzieci, ale również do dorosłych. Twórcy częściej umieszczali w swoich dziełach wątki filozoficzne czy egzystencjalne. Coraz chętniej na ekranie pokazywano sceny erotyczne oraz eksperymentowano z nagością czy przemocą.

Dzięki rozwojowi technologii animacja szybko poszła do przodu, umożliwiło to na tworzenie wysokojakościowych dzieł takich jak cyberpunkowy Ghost in the Shell (1995) opowiadający o człowieczeństwie, kryzysie tożsamości i wszechobecnej inwigilacji, której jest poddawane społeczeństwo.

Innym kultowym tytułem jest Neon Genesis Evangelion (1995). Początkowo wygląda jak typowy serial o walkach mechów, by stopniowo zagłębiać się w tematykę depresji, traumy i zaburzeń lękowych. W Japonii, gdzie nie należy otwarcie mówić o zdrowiu psychicznym, produkcja wywołała oburzenie.

Jednak za najwybitniejsze anime uznaje się Death Note (2005). Co ciekawe, główny bohater nie wpisuje się z portret stereotypowego miłego faceta, a wręcz przeciwnie, jest zapatrzonym w siebie egoistą, który gotów jest poświęcić każdego, włącznie ze swoją rodziną byle tylko zrealizować swój cel. Całość uzupełnia świetna fabuła, która trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego odcinka, stawiając przy tym pytania o moralność, śmierć czy miłość.

Młodszym widzom przypadną go gustu animacje studia Ghibli, które od lat 80. tworzy działa skierowane dla dzieci i młodzieży. Wśród najciekawszych należy wymienić film Mój przyjaciel Totoro, piękną wizualnie opowieść o życiu w zgodzie z naturą, przyjaźni i dostrzeganiu magii w najbliższym otoczeniu.

Starszym dzieciom i młodzieży warto pokazać Grobowiec świetlików (1988), wzruszającą historię losów japońskiego rodzeństwa na tle II wojny światowej. Historię, która mimo upływu lat wciąż jest boleśnie aktualna i zwraca uwagę na dramatyczny los dzieci w trakcie konfliktów zbrojnych.

Wbrew stereotypowemu postrzeganiu anime może nieść ze sobą wartości, skłaniać do refleksji czy rozwijać wyobraźnię. Oczywiście jest wśród nich mnóstwo tytułów, które mają cel wyłącznie czysto rozrywkowy i nie ma w tym nic złego. Ważne jest oglądanie czegoś, co sprawia nam przyjemność. Do nas należy wybór, co to będzie.

URSZULA BALCERZAK