Wierzę, że w architekturze musi być coś więcej, niż można zobaczyć na pierwszy rzut oka, coś, co trzeba odkryć, a co my, jako obserwatorzy, powinniśmy odnajdować na kilku poziomach– Jürgen Mayer H.
Według Leksykonu zamków w Polsce autorstwa trzech wybitnych badaczy Leszka Kajzera, Stanisława Kołodziejskiego, Jana Salma w Polsce znajduje się ponad 500 zamków, które powstawały od czasów średniowiecza po wiek XVII.
Malbork, Warszawa, Kraków – to miejsca umiejący wymienić niemal każdy, nawet ten, kto nie interesuje się architekturą obronną. Kojarzymy zamki na Dolnym Śląsku, z potężnym zamkiem Książ na czele i malowniczym Czocha. Będąc na Kujawach, Warmii, czy Mazurach podziwiamy zamki krzyżackie, wędrując zaś po pienińskich szlakach zahaczamy o Czorsztyn i Niedzicę położone przy Jeziorze Czorsztyńskim. Dla wielu polskich zamków czas nie był jednak łaskawy. Niszczone podczas wojen, trawione przez pożary, czy służące jako źródło materiału budowlanego, powoli popadały w ruinę.
Nie zdajemy sobie sprawy, że bardzo często w bliskim nam otoczeniu znajdowały się budowle o ogromnym kiedyś znaczeniu. Podczas wielu moich podróży po Polsce przekonałam się, iż bardzo często nawet “rdzenni mieszkańcy” nie wiedzą, że w ich miejscowości przed laty stały zamki. Dowiadują się o tym dopiero, kiedy na miejscu pojawiają się archeolodzy, którzy podczas badań odsłaniają pozostałości dawno przebrzmiałych twierdz. Jednak wiele miejsc pozostaje nadal ukrytych. Często są to miejsca trudno dostępne, kłopotliwe do zlokalizowania, bądź pozostające w rękach prywatnych, niejednokrotnie określane jako kupa gruzu. Rzeczywiście dla wielu z nas może nie być w tym nic atrakcyjnego. Pojawiamy się głównie w miejscach, które dobrze wychodzą na zdjęciach.
Może jednak warto pochylić się nad niejedną “stertą gruzu” i pobudzić swoją wyobraźnię. Cofnąć się do czasów, kiedy w miejscu, w którym się znajdujemy, wyrastała potężna twierdza królewska lub siedziba znamienitego rodu rycerskiego, skąd wyruszano na bitwy, gdzie podejmowano ważne decyzje, bawiono się i ucztowano.
Tym wpisem chciałabym rozpocząć cykl poświęcony zamkom zapomnianym, o których nie pamiętają dziś nawet najstarsi mieszkańcy. Znajdują się one niedaleko Radomia i możemy je zobaczyć nawet podczas jednodniowego wypadu za miasto.
Takim jest niewątpliwie zamek rycerski w Podgrodziu, którego ruiny możemy odnaleźć dziś nad rzeką Kamienną niedaleko słynącego z Muzeum Porcelany Ćmielowa. Jego budowę rozpoczęto prawdopodobnie w I poł. XIV w. I prawdopodobnie nigdy nie ukończono. Do dziś nie udało się poznać fundatora budowli. Według niektórych badaczy dokument z 1388 r., w którym mowa o sprzedaży przez braci Marcina, podczaszego dobrzyńskiego i Mikołaja, podkomorzego dobrzyńskiego, Gniewoszowi z Dalewic, późniejszemu kasztelanowi sandomierskiemu castrum Ćmielów dotyczy właśnie zamku w Podgrodziu.
Budowlę wzniesiono z kamienia łamanego na planie zbliżonym do koła, wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu, otaczając ją wałem i fosą od strony południowej i wschodniej. Podczas badań archeologicznych odsłonięto relikty wieży w płd.-zach. części muru obwodowego. Nie odkryto jednak muru, który zamykałby wieżę od strony wnętrza zamku, odnaleziono zaś stertę kamiennego budulca, stąd hipoteza o nieukończeniu budowli. Teorii tej przeczy jednak ogromna liczba zabytków ruchomych odnalezionych w warstwach kulturowych wewnątrz zamku. Jak było naprawdę? Czy zamek funkcjonował przed jego ukończeniem? Co przeszkodziło w doprowadzeniu zamierzenia do końca? Pytań takich jest wiele…….
Po zamku pozostały dziś tylko niewielkie fragmenty murów przyziemia. Odnalezienie ruin nie jest proste, zwłaszcza latem. Otoczone bujną roślinnością, są łatwe do przeoczenia. Jednak gdy uda nam się już wspiąć na niewielkie, choć bardzo strome wzniesienie ukarze się nam wspaniały widok na dolinę rzeki Kamiennej. Na wzgórzu znajduje się ławeczka, na której możemy przysiąść, „uruchomić” wyobraźnię i choć na chwilę przenieść się do średniowiecza.
Z Podgrodzia zaś jest całkiem niedaleko do Międzygórza, Ossolina i Tudorowa. Według legendy ten ostatni powstał ponoć z inicjatywy angielskiego rycerza Jana Tudora. Czy rzeczywiście tak było? O tym już w kolejnym wpisie.
Laura Kosiniak