Późnym wietrznym wieczorem. Z dala od światła latarni, przy śmietniku zamigotało światło. W kręgu słabego blasku dwie postaci w kapeluszach stały nad worami śmieci i pilnie lustrowało kontenery. Nie szukali jednak ani puszek czy butelek… Przynajmniej nie tych współczesnych. Tak właśnie wieczór spędzali hellenista z artystą plastykiem… na poszukiwaniu przedmiotów, które mogłyby rozszerzyć zbiory Muzeum Historii Najnowszej Radomia.
Cywilizacja ludzka pozostawia po sobie ogrom pozostałości w postaci śmieci. To właśnie zgłębiając śmietniska, można często dotknąć szczególnie intensywnego pulsu wygasłych kultur. Odpadki to przyszłość niemal każdego przedmiotu, ruiny – przyszłość każdej cywilizacji…
Zedrzyjmy jednak tę tkaninę romantyzmu i melancholijnej zadumy, w jaką omotaliśmy kwestię odpadków. Produkujemy mnóstwo śmieci i przyzwyczailiśmy się do ciągłego nabywania rzeczy, wyrzucania, nabywania, wyrzucania. Jednak w ostatnich latach kilka kwestii stało się szczególnie palących. Kurczące się zasoby, śmieci – wytwarzane z nierozkładalnych albo toksycznych tworzyw. Rozpoznanie tych problemów, ich istotności dla przeżycia ludzkości spowodowało, że wracamy do rozwiązań, tak zdawałoby się oczywistych: Wykorzystujmy przedmioty jak najdłużej, naprawiajmy, nie marnujmy materiałów, jedzenia.
Na fali tej refleksji powstała z inicjatywy Dominiki Szaciłło grupa: „Uwaga, śmieciarka jedzie!” Idea jest prosta. „Śmieciarkowicze” zwracają uwagę na mijane śmietniska, sami biorą i zamieszczają zdjęcia przedmiotów: naczyń, ubrań, mebli, książek itp., które zostały wyrzucone bądź wystawione przed kontenery. Poza tym zamiast się czegoś pozbywać można ogłosić, że to posiadamy i zamierzamy umieścić w śmietniku. Strona nie służy handlowi, wymianie. Nie wolno też oddawać zwierząt. Każdy sam uznaje, co mu się nie przyda. Najczęściej okazuje się, że to, co zbędne dla kogoś, jest komuś potrzebne albo dla kogoś bardzo cenne.
Grupa-matka wkrótce wypączkowała w lokalne grupy. Sama radomska grupa liczy grubo ponad sześć tysięcy osób, a w całej Polsce jest to 268 miejscowych społeczności facebookowych, zrzeszających 650 tysięcy osób. Waga ratowanych przedmiotów to 19 tysięcy ton rocznie! O tyle mniej śmieci.
„Śmieciarki” rozszerzają działalność. Nie tylko służą „oddaży” niepotrzebnych rzeczy i informowaniu o śmietniskowych znaleziskach, ale też propagują działania „zero waste”, ekologiczne poprzez tutoriale np. jak zrobić wianek świąteczny bez kupowania nowych (plastykowych najczęściej) elementów. Założycielka Dominika Szaciłło otrzymała również w zeszłym roku stypendium międzynarodowej Fundacji Ashoka dla osób, które aktywnie działają w swoich społecznościach na rzecz przełomowych zmian w instytucjach, kulturze. W tym wypadku chodzi o zmiany myślenia, wyjście z zaklętego kręgu kupowania, zużywania, wyrzucania.
A jeśli mówimy o moim skromnym, muzealnym, poletku, to grupa „Uwaga, śmieciarka jedzie” jest dla mnie nieocenioną skarbnicą nowych muzealnych artefaktów np.: maszyny „Łucznik”, ubrania z Modaru, buty z radomskich zakładów i spółdzielni, telefony i domofony RWT.
W moich prywatnych zbiorach natomiast znalazły się m.in.: stuletni manekin krawiecki, książka „Muzyka Podhala” – oryginalne wydanie z ilustracjami Zofii Stryjeńskiej, perła meblarskiego designu z PRL – fotel „Chierowski 366”.
Wszystkie te rzeczy, często stanowiące dobra kultury, zakończyłyby życie, stając się jedynie nawarstwiającą naroślą śmieci na ciele planety, teraz zyskały nowy, szlachetny żywot.
ŁUKASZ SZYPKOWSKI