Taka to już pora. Grudzień. Dziś, kiedy piszę te słowa, szósty jego dzień, a więc w kalendarzu Mikołaja. W dodatku ostatnio sypnęło śniegiem, nawet obficie. I mrozem zmroziło, chwilowo mocno. Dziś także czwarty już dzień Adwentu, zatem… coraz bliżej Święta Bożego Narodzenia. Ale na razie – czekamy. Na co? Na kogo? I być może podróżować (albo wracać) będziemy. Dokąd? I do kogo?

*****

W czasach, kiedy miałam jeszcze swoją ulubioną stację radiową, uczyłam się od jej dziennikarzy także tego, jak nazywać pewne utwory muzyczne lub ich grupy. I tak, oprócz np. „stingologii” Marcina Kydryńskiego czy „piosenek z dzwoneczkami” Marka Niedźwieckiego (właśnie nadeszła ich pora), pojawiło się hasło „piosenki detektywne”. I nie pamiętam już, kto je wygłosił na falach eteru. Ale zostało. A oznaczać miało takie kawałki, co to chodzą za człowiekiem jak, nie przymierzając, detektyw właśnie… I odczepić się od człowieka nie chcą…

*****

A zatem, skoro mamy już „piosenki detektywne”, czemu nie dołożyć do nich „piosenek powrotnych”? To hasło wymyśliłam naprędce i na potrzeby tego tekstu. A skojarzyło mi się z powrotami na Święta Bożego Narodzenia. Z powrotami do domu. Z powrotami, bo – jeśli już mamy dzielić włos na czworo, albo i na dziesięcioro (co czasem czynię) – chyba nie każda podróż jest powrotem…

*****

A te pamiętam przede wszystkim z czasów studenckich. Pociągi relacji Kraków Główny – Radom (wtedy jeszcze nie Główny). I potem dalej: Radom – Łódź albo Radom – Drzewica. I żadne tam ekspresy, pendolino czy inne. Pośpieszne najwyżej i czasem opóźnione. Ale to opóźnienie właśnie – poza oczywistą w tej sytuacji irytacją – dawało więcej czasu na słuchanie muzyki…

*****

Umożliwiały mi to archaiczne już dziś urządzenia. Najpierw był walkman (jeszcze gdzieś zachowany w czeluściach jednej z szuflad), potem odtwarzacz mp3 (także zachomikowany). Dziś zastępuje je telefon. Co ważne – narzędzia się zmieniły, melodie, słowa i głosy pozostały…

*****

Jeden z nich należy do Joni Mitchell. Artystka śpiewa piosenkę z własnym tekstem i z własną muzyką. Napisała ją w latach 60. XX wieku. I zatytułowała „Both sides now”. Oto jej końcowy fragment:

I’ve looked at life from both sides now
From win and lose and still somehow
It’s life’s illusions I recall
I really don’t know life at all

(Obejrzałam życie / patrzyłam na życie z obydwu stron
Zwycięstw i porażek / strat, a mimo to wciąż jakoś
Przywołuję jego złudzenia
I wcale go nie znam)

*****

Od równo dwudziestu lat ta piosenka – poza tym, że jest jedną z tych „powrotnych” – ma twarz płaczącej Emmy Thompson z filmu „To właśnie miłość” w reżyserii Richarda Curtisa (tak, to jedna z tych „świątecznych” produkcji, ale udana, bo podlana sosem angielskiego humoru). Grana przez nią bohaterka – właśnie przy dźwiękach tego utworu – odkrywa, że jej mąż (w tej roli nieodżałowany Alan Rickman) albo już ją zdradził, albo za chwilę to zrobi. I to wszystko w świątecznej już scenerii, tuż przed bożonarodzeniowym spektaklem, w którym mają zagrać ich dzieci. Joni Mitchell śpiewa, Emma Thompson płacze, a potem „otrzepuje się” i z uśmiechem na twarzy wraca do rodziny…

*****

…wraca do rodziny. I właśnie trochę o tym są dwie kolejne piosenki. To „Driving home for Christmas” (Chris Rea wymyślił ją pod koniec lat 70. XX wieku) i „Christmas day” (tę z kolei Dido napisała dwadzieścia lat temu). Wybierzmy zatem fragment z tekstu Brytyjczyka o niskim, nieco zachrypniętym głosie:

I am driving home for Christmas (…)
With a thousand memories

(Jadę / wracam do domu na Święta Bożego Narodzenia
Z tysiącem wspomnień)

Te wersy najmocniej utkwiły mi w pamięci – może ze względu na dwa słowa: dom i wspomnienia…


*****

W tym zestawie „piosenek powrotnych” jest też jedna nieco bardziej „świeża”, bo z 2015 roku. Odkryłam ją kilka lat temu, pracując w ciszy i samotności radiowego studia. Przed Państwem „Grudniowy” zespołu Lemon (a raczej niewielki fragment tego utworu):

„A ja zmrużę oczy, a Ty zjawisz się znów
Wszystko się rozmaże
Zamiast podarków proszę o cud”

*****

I te słowa pozostawię bez komentarza, zwłaszcza ostatni wers. Może zachęcą do tego, by przeczytać całość tekstu albo wysłuchać go w wykonaniu Igora Herbuta z zespołem…

JUSTYNA DĄBROWSKA