Gust kulinarny ludzi żyjących w czasach PRL w znacznej mierze był ukształtowany przez jedzenie stołówkowe oraz domową kuchnię zwaną potocznie kombinowaną. Ogromną popularnością cieszyły się bary mleczne i chociaż większość zamknięto po 1989 roku – część z nich przetrwała do dziś. Ich specjalnością były dania z jajek i mąki takie jak: naleśniki, pierogi, pyzy, omlety, zupy czy kasze; na deser podawano kisiel.
Do dziś wiele osób z sentymentem wspomina białe talerzyki i kubki z napisem Społem, aluminiowe sztućce czy laminowane blaty bez obrusów. Pomieszczenia były słabo wentylowane, przez co opary jedzenia wnikały we włosy i ubrania.
W barach mlecznych jedli ludzie wszystkich profesji: profesorowie, urzędnicy, robotnicy czy emeryci. W Warszawie w roku 1972 funkcjonowały aż 42 takie miejsca. Groteskowy obraz polskiej gastronomii ukazał Stanisław Bareja w filmie Miś, gdzie klienci jedzą szaroburą breję, brudne talerze są na stałe przykręcone do stolików, a sztućce przymocowane łańcuchami.
W PRL funkcjonowały również miejsca serwujące posiłki dużo lepszej jakości, niedostępne dla przeciętnego obywatela, a przeznaczone dla notabli. Większość Polaków przez całe lata nie miała dostępu do zagranicznej kuchni, a żelazna kurtyna skutecznie odcinała ludzi od innych kultur. Polskie gospodynie musiały sobie radzić z brakiem wielu produktów spożywczych, toteż ich niedobory uzupełniały własną „kreatywnością”. I tak marcepan wytwarzano z fasoli, a schabowego z mortadeli. Temat został błyskawicznie podchwycony przez kobiece czasopisma i książki kucharskie, które doradzały czym zastąpić brakujące składniki. Ponieważ cukier i masło były reglamentowane, upieczenie ciasta było sporym problemem. Hitem okazał się blok czekoladowy bez czekolady lub torcik z masą z kaszy manny.
W niedzielę tradycyjnie jadano rosół na wołcieju (czyli na mięsie wołowym z kością) lub zupę pomidorową. Na drugie danie kotlet schabowy lub mielony. Pomimo braków wielu składników hucznie obchodzono imieniny. Tego dnia stoły wręcz uginały się od jedzenia. Królowały sałatki z majonezem, śledzie w occie czy ogórki kiszone. Pito głównie wódkę lub nalewki domowej produkcji.
Nasze żywienie było ukształtowane przez czasy, w których przyszło nam żyć. Choć teraz w sklepach znajdziemy niemalże wszystko, a z dostępnością produktów nie ma problemów, to warto przypomnieć sobie, jak jedzono kiedyś.
URSZULA BALCERZAK