Gdy ten tekst jest publikowany (tj. w środę 18 maja 2022 r.), w Resursie odbywa się gala finałowa konkursu „Śladami Wandy Malczewskiej”, ogłoszonego przez Mazowieckiego Kuratora Oświaty. Miałem wielką przyjemność być jednym z jurorów tego konkursu, mającego dwie kategorie: plastyczną i literacką.
Nie ukrywam, że zaskoczyła mnie mnogość i wysoki poziom nadesłanych prac (a był to konkurs przeznaczony dla dzieci z klas 4-8 szkół podstawowych). Warto podkreślić, że przywołane przedsięwzięcie odbyło się nie bez przyczyny w Radomiu i nieprzypadkowo w tym terminie. 15 maja br. minęła 200. rocznica urodzin w naszym mieście Wandy Malczewskiej. Dlatego też – pomyślałem sobie – napiszę w moim blogu „Foto-obserwacje” o jednym wyjątkowym miejscu związanym z losami Sługi Bożej w Radomiu. Spędziła ona tu pierwszych 25 lat swego życia i tu po raz pierwszy doznała nadzwyczajnych kontaktów z Chrystusem, z których później – jako świecka mistyczka – słynęła. Tym miejscem jest skrawek dawnego majątku Prędocinek, w którym Malczewska mieszkała w latach 1838-1847. Przy dzisiejszej ul. Kwiatkowskiego, w pobliżu ronda u zbiegu z aleją Grzecznarowskiego stoi niepozorna kapliczka. Obecnie anonimowa, bo pozbawiona napisów, do tego jeszcze przesłonięta i de facto przytłoczona przez pobliską samochodową myjnię samoobsługową. Obserwuję ją i dokumentuję fotograficznie od blisko 20 lat. To pomnik poświęcony pamięci Stanisława Malczewskiego – ojca mistyczki Wandy i dziadka malarza Jacka, zmarłego w 1848 r.
Od początku intrygowała mnie informacja zawarta przez ks. Jana Wiśniewskiego w 1911 r. w „Dekanacie radomskim”, że kapliczka ta stała „pod ogromnym białodrzewem”. Gdy w 2006 r. wykonywałem jedno ze swoich pierwszych zdjęć, po tym legendarnym drzewie został już tylko fragment zmurszałego pnia. Ale już nawet jego rozmiary pozwalały po części wyobrazić sobie ogrom tego białodrzewu, gdy był on w pełni życia i rozkwitu. Znany jest przekaz mówiący, że na tymże drzewie, zanim jeszcze wzniesiono u jego stóp figurkę, zawieszona była skromna kapliczka z obrazkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, przed którym często modliła się Wanda Malczewska. Jako zapalony miłośnik obiektów małej architektury sakralnej i regionalista długo szukałem jakiegoś archiwalnego zdjęcia, na którym byłoby dobrze widać to wielkie drzewo. W tak zwanym międzyczasie, a konkretnie w 2010 r., na położonym obok kapliczki placu wybudowana została wspomniana już myjnia samochodowa. Wykarczowano wówczas doszczętnie pozostałości pnia białodrzewu. Nowe otoczenie tej pamiątki historycznej – hałaśliwe i krzykliwe kolorystycznie – przyczyniło się do utraty przez kapliczkę naturalnego, historycznego pejzażu. Dodatkowo w 2012 r. obiekt pomalowano na jaskrawy żółty kolor – identyczny z tym jaki posiada myjnia. Sprawiło to, że figurka barwnie z nią się zlewa i dziś nawet trudno ją zauważyć – zwłaszcza przejeżdżając obok autem. Gdy wydawało się już, że dzieje tego obiektu, a zwłaszcza intrygującego mnie drzewa, popadną całkiem w zapomnienie – pojawiła się niezwykle ciekawa i cenna fotografia ukazująca historyczny widok opisywanej kapliczki i rosnącej obok topoli białej. Mowa o zdjęciu ze zbiorów Agnieszki Dominiak pochodzącym z 1945 r. Widać na nim pobieloną kapliczkę z ogołoconą wnęką dewocyjną. Da się też zauważyć widniejącą we froncie inskrypcję – była wyryta w tynku, stąd też niestety nie dotrwała do czasów współczesnych. Z lewej strony kapliczki rośnie ów białodrzew – i trzeba powiedzieć, że jego wielkość robi duże wrażenie. W cieniu drzewa stoją trzy osoby. Porównując postaci względem wielkości drzewa, można śmiało przyjąć, że białodrzew mógł mieć w obwodzie blisko 10 m. Nie jest to wcale przesada, gdyż znane są jego pomiary z początku lat 30. XX w., kiedy to drzewo w pierśnicy mierzyło 7,5 m. Miałem wielką przyjemność konsultować historycznie to zdjęcie na prośbę śp. Jerzego Kutkowskiego, redaktora albumu „Na pamiątkę. Radomianie na starych fotografiach”, w którego drugiej części fotografia została opublikowana (w 2015 r.). Nie koniec na tym. Kolejne arcyciekawe zdjęcia ukazujące kapliczkę pod białodrzewem odnalazłem w 2019 r. w… Tarnowie. Czemu akurat tam? Bo w archiwum tamtejszego Zgromadzenia Sióstr Urszulanek UR przechowywane są bezcenne i przebogate materiały po siostrze Serafinie (Julii) Czermińskiej OSU. Była ona dalszą krewną Wandy Malczewskiej i przez ponad pół wieku gromadziła wszelkie materiały związane z życiem, kultem pośmiertnym i przebiegiem procesu beatyfikacyjnego mistyczki z Radomia. I to na jej prośbę w latach 60. XX w. jeden z mieszkańców naszego miasta wykonał interesujące zdjęcia opisywanego miejsca i przesłał siostrze do tarnowskiego klasztoru. Zdjęcia dowodzą dobitnie znanemu dotąd przekazowi wspomnieniowemu, że owo białe drzewo w dawnych czasach stanowiło swoisty drogowskaz – było tak olbrzymie i dobrze widoczne z odległości kilku kilometrów, że traktowano je jako punkt orientacyjny.
Kolejną nurtującą mnie zagadką były losy tego wielkiego drzewa. Z różnych źródeł wiedziałem, że zostało ono powalone przez burzę. Po jakimś czasie udało mi się znaleźć świadka tego wydarzenia (w każdym razie jego skutku) i doprecyzować, że miało to miejsce około połowy lat 80. XX w. I wreszcie zupełnie dziwnym zbiegiem okoliczności trafił w moje ręce plik kilkudziesięciu amatorskich fotografii, wykonywanych od lat 60. do 90. zeszłego stulecia przez jednego z mieszkańców Glinic. Arcyciekawa dokumentacja zmian, jakie zaszły w bliższym i dalszym otoczeniu drzewa i kapliczki. Przeglądając kolejne odbitki widać jak stare, pamiętające z pewnością jeszcze XIX w. chaty kryte strzechą – pamiątka dawnego Prędocinka, ustępują miejsca wieżowcom z wielkiej płyty – wyrazowi nowego oblicza Ustronia. Ale najciekawsze wśród tych fotografii są niewątpliwie te dokumentujące skutki wspomnianej nawałnicy, która obaliła to gigantyczne drzewo. Z umieszczonego na zdjęciach opisu wiadomo nawet dokładnie, że stało się to w czerwcu 1986 r. Co znamienne ułamany pień białodrzewu upadł w ten sposób, że oparł się na konarach dosłownie kilkanaście centymetrów od krzyża wieńczącego kapliczkę. Można by powiedzieć, że figurka ocalała „w cudowny sposób”. Co prawda w późniejszych latach tego szczęścia było chyba coraz mniej, o czym świadczy dzisiejsze „zapomnienie” kapliczki, ale najważniejsze, że ta cenna pamiątka historyczna przetrwała. Jest jednak promyk nadziei na jej wydobycie z niepamięci, gdyż doszły mnie słuchy o zamiarach przeprowadzenia renowacji obiektu. Ktoś ostatnio pytał mnie, jakiż to pierwotnie tam znajdował się napis, bo są plany jego odtworzenia…
Na koniec coś, co mnie chyba zaskoczyło jeszcze bardziej niż w przedziwny sposób odnalezione zdjęcia zgruchotanego białodrzewu. Z tego samego źródła, skąd pochodzą te fotografie, pozyskałem też pewien stary zeszyt z luźnymi notatkami. Gdybym nie zauważył na jego okładce notki „Wanda Malczewska” pewnie dawno wylądowałby w koszu z makulaturą. Interesujące mnie nazwisko umieszczone na okładce sprawiło, że zajrzałem do środka, gdzie oprócz kilku wypisków o Wandzie z przedwojennych książek znalazłem też luźne notatki o słynnym białym drzewie, a także jego… gałązki z liśćmi i nasiona. Skrupulatnie zasuszone i zachowane „ku pamięci” przez jedną z mieszkanek Glinic. Może dzięki jej zapobiegliwości uda się kiedyś zasadzić obok odnowionej już kapliczki „wnuka” białodrzewu…?
Paweł Puton
Radom, 17 maja 2018 r.
P.S.
Wśród prac plastycznych nadesłanych na konkurs „Śladami Wandy Malczewskiej” znalazło się kilka ukazujących przydrożne figurki i różne epizody z życia Sługi Bożej z nimi związane (np. obrona kapliczki w Klimontowie). Niestety nie było żadnej pracy przywołującej związki mistyczki z Radomia z zachowaną do dziś kapliczką pod nieistniejącym już białodrzewem.