W związku z tym, że ta edycja mojego bloga wypadła tuż przed Świętem Niepodległości Polski, pomyślałem, że warto byłoby napisać coś (i opatrzyć solidnym materiałem fotograficznym) związanego z radomskimi pamiątkami wydarzeń sprzed 105 już lat.
Pierwszym i naturalnym takim obiektem wydawał mi się rosnący przed Resursą „Dąb Wolności”. Ale pisać o nim – uznałem – byłoby banalne. Przecież to bodaj najładniejsze drzewo w mieście przed kilku laty zaprezentowałem już dość dokładnie w Retropedii Radomia. Temat drzew wydał mi się jednak na tyle wdzięczny, że uznałem: to jest to! O tym chcę tym razem opowiedzieć. Zresztą, jak nietrudno zauważyć, jedno z wyjątkowych drzew z terenu naszego miasta stało się już bohaterem jednego z moich blogowych wpisów w ramach „Fotoobserwacji”. Drzewa w jakiś szczególny sposób mnie fascynują i urzekają. Te nierzadko majestatyczne okazy flory są nieodzownymi elementami dzikiej przyrody oraz arcyważnymi ubogaceniami pejzażu miejskiego. Trudno mi sobie wyobrazić przestrzeń zurbanizowaną bez zieleni drzew. Byłaby ona trudna do akceptacji, do codziennego życia – poniekąd „martwa”. Dlatego też w tym miejscu chciałbym przywołać przykład kilku drzew z radomskiego pejzażu, których już niestety nie ma, ale które swego czasu stanowiły istotne urozmaicenie i „ożywienie” miejskiej tkanki.
Pierwsze dwa z nich to wierzby (Salix L.). Mniejsza rosła na skwerze przed budynkiem I LO im. M. Kopernika, przy ul. Żeromskiego 10. Charakterystyczne, powyginane gałęzie tego okazu ładnych parę lat temu zainspirowały mnie do zmontowania (poprzez lustrzane odbicie) fotografii, którą zatytułowałem „Smile!”. Wierzba ta skończyła swój żywot w październiku 2017 r. Obalona zapewne silniejszym podmuchem wiatru niechybnie trafiła pod ostrza pił łańcuchowych drwali.
Druga, okazalsza i niewątpliwie bardziej rozpoznawalna wierzba rosła na radomskim Rynku. Jej monumentalne rozmiary i charakterystyczne „płaczące” gałęzie stały się motywem i tłem niezliczonych fotografii, także tych, które później trafiły na widokówki. Drzewo to, nie wiedzieć czemu, na początku sierpnia 2018 r. po prostu się rozpadło. Można by powiedzieć – dość przewrotnie – że popełniło samobójstwo. Zjawisko to musiało wywrzeć piorunujące wrażenie – szczególnie na tych, którzy często obok (albo dosłownie pod nim) przechodzili. Skądinąd wiadomo, że wierzby są gatunkiem charakteryzującym się kruchym drewnem, ale też szybkim wzrostem i niesamowitymi możliwościami „odradzania się”.
Jest to o tyle istotne, że opisywany okaz, w momencie kresu swych dni mógł liczyć około 50 lat. Tak! – nie więcej. Na dowód warto przywołać fotografię autorstwa Piotra Krassowskiego, wydrukowaną w 1971 r. przez Biuro Wydawnicze „Ruch” na pocztówce (Nr 24-23357). Widzimy tam grupę radomian siedzących na ławce w cieniu skromnego drzewa – naszej późniejszej wierzby. Co istotne, nie widać jej jeszcze w ogóle na innej widokówce tego samego wydawcy, wydanej w 1966 r. i zawierającej zdjęcie Zbyszka Siemaszki, który zdjął widok radomskiego Rynku z wieży Fary (Nr 24-242). Wierzby na pewno szkoda, ale patrząc na jej zniknięcie z innej perspektywy, można by się pokusić o przypuszczenie, że odsłaniając widok na kamienice zachodniej pierzei placu, przyczyniła się do ich szybszej renowacji.
Swego czasu niesamowitych kształtów topola (Populus L.) rosła nad brzegiem Potoku Północnego w radomskiej „Leśniczówce”. Jej bajecznie powyginane konary także kiedyś zainspirowały mnie do zabawy „z lustrem” i stworzenia w ten sposób czegoś na kształt drzewnej ośmiornicy, czy może pająka. Niestety jako kruche i tym samym niebezpieczne dla korzystających z walorów parku drzewo to zostało około dekadę temu wycięte.
Ostatni przykład straty wśród okazów miejskiej flory jest dla mnie osobiście najsmutniejszy, najboleśniejszy i zarazem najbardziej niezrozumiały. Chodzi o wiąz (Ulmus L.), rosnący do niedawna przy ul. Żeromskiego, w pobliżu kapliczki św. Rozalii (na wysokości zatoczki przystankowej autobusów komunikacji miejskiej). Zniknął majestatyczny, pomnikowy okaz. Tym razem o jego końcu nie zdecydowały siły przyrody – drzewo zostało najzwyczajniej w świecie, ordynarnie wycięte. Dlaczego???!!! Czy naprawdę było to konieczne? Czy istnieje jakaś realna przesłanka, która przekona mnie, że nie było innego wyjścia…? Przywołany wiąz był bez wątpienia najpiękniejszym i najdorodniejszym przedstawicielem tego gatunku drzew w mieście. Posiadał majestatyczną wielkość, szlachetny kształt, który cieszył oczy pokoleń radomian. Obserwując go przez lata, zastanawiałem się, dlaczego nie został objęty ochroną w formie Pomnika Przyrody? Niestety teraz jest już za późno. Strata jest wielka i nieodwracalna. Takie okazy muszą rosnąć zapewne około stu lat.
Bywało drzewiej w Radomiu, że pięknych, majestatycznych, pomnikowych drzew nie brakowało. Porzućmy topory i zostawmy trochę cienia tym, co po nas przyjdą…
Paweł Puton
Radom, 6 listopada 2023 r.