Moda jest utopią, w której sprzedawane są marzenia, kreujemy niezliczoną ilość idealnych światów. Każdy z nas eksploruje swoją rzeczywistość. Świat jednak zarzuca nas masą zdjęć, obrazów i dźwięków. Mamy możliwość wyboru – poddać się lub założyć „maskę” obronną.
Roberto Salvadori w książce pt. Moda i nowoczesność napisał, że Moda to styl danej chwili. Moda odzieżowa panująca w określonym momencie historycznym pozwala zgłębić naturę całego społeczeństwa: „Człowiek nowoczesny używa ubrania jako maski. Jego indywidualność jest na tyle silna, że nie można jej już wyrazić za pomocą ubrań. Brak ornamentu to dowód siły ducha”.
Od zarania dziejów tworzymy „maski” i „pozy”, a moda jest jedną z broni w tym zwariowanym świecie. Strój od zawsze jest manifestem – czy to statusu społecznego, wyznawanej religii, przynależności do danej grupy społecznej, przekonań, pochodzenia etnicznego i wielu innych aspektów życia. Pierwotnym zamysłem ubioru było zwrócenie uwagi i podkreślenie atrakcyjności. Z czasem ubiór miał nas chronić przed warunkami pogodowymi, kontuzjami, ale jego najważniejsza funkcja, to ta dekoracyjna. To pomaga zakryć mankamenty figury i urody. Źle dobrany ubiór może być z kolei nieodpowiednio odebrany przez społeczeństwo.
Szamani odprawiający magiczne praktyki malowali twarze, zakładali skóry zwierzęce, a do nakryć głowy wykorzystywali pióra. Przed niczym ten ubiór oczywiście nie chronił, ale stwarzał aurę wyjątkowości, duchowości. Na polu walki ścierały się setki wojowników, więc zbroje posiadały element wyróżniający – kogo wspierać, a kogo zabijać. Ludzie podnoszący swój status – pokazując swoją nową pozycję w hierarchii – dumnie ubierali strój manifestujący ich sukces. Zmiany zachodzące w stroju zawsze były odzwierciedleniem podbojów nowych terenów, zmian społecznych, ale to chęć wyróżniania się była tym motorem napędowym. Dzieje ubioru przez te wszystkie lata były nieprawdopodobne. Strój ludowy jako jeden z niewielu nie poddał się zmieniającym się trendom mody. Jego podstawową funkcją jest trwanie w tradycji, nie ma tutaj miejsca na pogoń za nowinkami – moda stała się narzędziem ubarwiającym naszą szarą rzeczywistość. Można powiedzieć, że im bardziej nerwowe nastroje panowały w społeczeństwie, tym mocniej ewoluowała moda – która od zawsze podkreślała podział klasowy i to do czasów dzisiejszych się nie zmieniło.
A naśladownictwo w tej dziedzinie jest najlepiej rozwinięte.
Polepszanie procesów wytwarzania i postęp technologiczny dał nam wiele możliwości. Coś, co było ciężkie do zdobycia, jest dostępne od ręki, a swoje potrzeby zaspokajamy z „prędkością światła”. To tak jak z fast foodem – doraźne zaspokojenie potrzeb poprawia nastrój, ale czy jest to takie dobre? Kiedyś rok dzieliliśmy na kolekcje: wiosna-lato, jesień-zima i kolekcje międzysezonowe – ale to odeszło już w zapomnienie. Obecnie firmy odzieżowe potrafią wypuścić kilkanaście kolekcji rocznie, wmawiając nam, że potrzebujemy kolejnej bluzki, sukienki czy takich a takich spodni. Napędza to koniunkturę. Kolekcje, które pojawiają się na wybiegach w stolicach mody, w sklepach sieciowych są w asortymencie już po miesiącu. Ubranie, buty czy akcesoria są lekko zmienione, ale fason, kolor i ogólny zamysł są podobne, a co do jakości… cóż mogę powiedzieć. Każdy z nas kupił jakąś cześć garderoby, która po kilku praniach nadawała się do wyrzucenia.
XXI wiek nie jest dla nas łaskawy. Technologia ułatwia życie, ale też stajemy się niejako jej zakładnikami. Naszym światem rządzą algorytmy. To, co wpiszemy w wyszukiwarkę, sprytny algorytm wyłoży nam jak „na tacy”. Można powiedzieć, że pozbawia on nas myślenia i wyboru. Każda strona, każda reklama podpowiada nam, co mamy obejrzeć, posłuchać i wreszcie to, co mamy na siebie włożyć. Algorytmy zawężają pole naszego widzenia, dostajemy więc to, co mogłoby się nam spodobać lub to, co moglibyśmy założyć. Dzięki temu nie dostrzegamy już świata, nie rozwijamy siebie – jesteśmy pokoleniem „kopiuj-wklej”.
Myślę, że moda ma w sobie coś z Gombrowicza. Symbolika „gęby” pozwala nam spojrzeć na relacje między nami samymi. „Maski” i „pozy”, w które sami się ubieramy lub są nam narzucane, często przejmujemy bez zastanowienia. Bywa tak, że rodzi się w nas bunt, nie zgadzamy się na narzucane nam konwenanse. Tworzymy siebie od nowa na własnych warunkach. Moda jest jak prawo, którego często nie przestrzegamy.
PRZEMYSŁAW ZIELIŃSKI