Zapraszamy do lektury kolejnego wpisu na blogu Resursy, na którym dziś debiutuje Łukasz Szypkowski.

Miejskie ?chwasty?

Stanowią granicę między dziką naturą a miastem: nieustannie dopasowywane do jego (pozornego) uporządkowania; niechciane, zawsze rosnące przypadkiem, w większości chyba tylko dzięki temu, że sadowią się na obrzeżach czyjejś uwagi… Gdy tylko znajdą się w jej centrum, najczęściej są tępione. Miejskie ?chwasty?. Dbają same o siebie i stanowią obraz nieujrzamionej żywotności.

Mają swój rytm od wiosny do jesieni. Wpierw objawiają się bielą fiołków, gwiazdnic, złotem mniszków. Koroną ości jeżą się zdziczałe żyta, jeszcze soczyście zielone, różowawe i białe koniczyny pstrzą zieleń. Wrotycz zaczyna wznosić się i krzepnąć. Gdzieniegdzie zwiesza ciężką od kwiatów głowę żywokost. Szerokie baldachy rozkładają rdesty. Radomska Piotrówka i wiele innych miejsc zawdzięcza ostrą, nieco korzenną woń młodym pokrzywom.

A cóż mówić o takiej roślinnej biedocie jak taszniki, o puszkach nasion sercowatych, kryjących smakowitą, oleistą zwartość, jak babki, te o liściach podługich i te o jajowatych, drobniutkie bluszczyki z fioletowymi kwiatkami, wątłe rumianki nasycające powietrze słodyczą, pierzastolistne krwawniki; trawy przeróżne wyrastające ponad zieloną nieokreśloność podobnych do siebie źdźbeł w rozmaitych miotełkach, kłoskach, pękach, wąsiskach i pióropuszach.

Z majem i czerwcem nastaje czas rzepaku, który wyrasta niemal pod każdym murem. Trawy płowieją nieco, bladym błękitem lub bielą zaczyna lśnić roślina-wędrowniczek cykoria, rozłożyścieją szerokimi liśćmi łopiany, przynosząc zapachy nieco warzywne, cierpkie. Póki nie zakwitną, stanowią arsenał znakomitej amunicji dla wojen dziecięcych. Oset-artysta dłuży się w kształtach niebezpiecznych i finezyjnych, a w pełni lata zakwita koroną fioletowo-różanych ościstokształtnych kwiatów. Powoje tkają kobierce okraszone białym, różowiejącym kwieciem. Gdzieniegdzie, w kontraście do żółci rzepaku, błękitu dzwonków, zdobią zieleń czerwienią swą maki. Tężeje krewna piołunu ? bylica, jej łodygi grubieją i czerwienieją. Bylica jest dobra na miotły. Urągając słowom wieszcza, że z nich ?ani owocu, ni kwiatu?, ślazy rozkwitają ukazując bibułkowe kielichy, lśniące wilgotnym połyskiem.

Wśród roślin krzątają się owady. Sopranom pszczół, wtórują basy trzmieli. Tu i ówdzie zawiśnie nieruchomo bzyg ? mucha niegroźna, ale naśladująca tygrysimi pasami osę. Motyle rusałki, czasem modraszki, konkurują kolorami z kwiatami.

Wszystkie te ?chwasty? to ?zawleczeńce?. Chodzące za człowiekiem trop w trop. Niegdyś łaskawie przez niego uprawiane, bądź zbierane dla leczniczych właściwości, pokarmu, odzienia, a dzisiaj ? jedyne, na co mogą liczyć, to umknąć czyjeś uwadze, aby mogły rosnąć i jednak sprawiać radość ludziom, a dawać przystań zwierzętom.

TEKST: ŁUKASZ SZYPKOWSKI
ZDJĘCIA: KAROLINA FALKIEWICZ