O religii Słowian albo właściwie o religiach czy wierzeniach poszczególnych plemion słowiańskich, tak naprawdę można powiedzieć bardzo niewiele. Źródła, którymi dysponujemy, są zwykle późne (X-XII w. n.e.) i pisane przez „obcych”, np. arabskich kupców czy kronikarzy i duchownych wychowanych w kręgu kultury chrześcijańskiej, którzy o zwyczajach, a często nawet języku opisywanych przez siebie ludów, nie mieli najmniejszego pojęcia.

Ze spisanych przez nich tekstów, zawierających zwykle tylko krótkie wzmianki dotyczące dawnych pogańskich wierzeń praktykowanych na ziemiach prapolskich, a także z prac późniejszych historyków, etymologów i językoznawców, wyłaniają się jedynie fragmenty bogatej zapewne kiedyś religii i mitologii Słowian.

Obraz ten zaciemniają naleciałości czasów późniejszych, powstałe już po wprowadzeniu na tych terenach chrześcijaństwa, oraz różne elementy należące do innych obszarów i kręgów kulturowych, z którymi Słowianie, a później już Polacy, często się stykali.

Wiemy (lub może jedynie się domyślamy), że Słowianie czcili bóstwa wyższe (naczelne, ogólnosłowiańskie lub plemienne) i bóstwa niższego rzędu (duchy lasów, gór, rzek itp.). Pierwszą próbę odtworzenia tego panteonu słowiańskich bogów poczynił w XV w. (czyli jakieś pięćset lat po chrystianizacji) Jan Długosz, kronikarz i kanonik krakowski. W swoich Rocznikach… przedstawił „słowiański Olimp”, opisując istoty te na wzór bogów rzymskich. I tak wymienił tam m.in. Jowisza (Jesza/Jasza), Marsa (Łada), Wenerę (Dzidzilela), Dianę i Ceres (Dziewanna i Marzanna) oraz Plutona (Nija/Nyja). Po kolejnych pięciuset latach (!) jego wyobrażenia przez niektórych naukowców zostały niemal w całości zakwestionowane.

Przyjrzyjmy się teraz boginiom z tego panteonu oraz kilku wybranym postaciom żeńskich demonów, które przez te kilka stuleci obecne były tylko na papierze (w pracach Jana Długosza i jego następców) bądź rzeczywiście „żyły” w świadomości mieszkańców naszego kraju, a często są nawet i dziś obecne w polskim folklorze i kulturze ludowej.

Dzidzilela (Dzidzileyla, Zizilia) – Wenera/Wenus (gr. Afrodyta – bogini miłości i piękna) – u Słowian miała być boginią małżeństwa, miłości i płodności. Do początków XX w. uważano ją za autentyczną boginię. Nawet Aleksander Brückner początkowo nie negował jej istnienia i wyjaśniał, że drugi człon jej imienia wywodzi się od czasownika lelejać się lub lelać, tj. kołysać, chwiać się (stąd dzieci lela – kołysząca dzieci, czyli bogini płodności i małżeństwa). Według niektórych, pierwszy człon imienia tej bogini może pochodzić od prasłowiańskiego *did-, tj. wielki (litewskie didis – wielki).

W rzeczywistości nigdy nie istniała. Jej nazwę (teonim) zaczerpnięto z tekstów dawnych pieśni ludowych, w których śpiewano np.: oj, didi lelo! Na marginesie dodam, że podobnie tłumaczy się obecnie wymienione przez Długosza imię „polskiego Jowisza”, gdzie jasza to partykuła życzeniowa, oznaczająca oby! Z kolei imię Plutona (Nija/Nyja), które faktycznie pojawia się w źródłach z XV w., związane może być z czasownikiem nyti – niknąć, nędznieć, umierać. Paweł Szczepanik w książce Słowiańskie zaświaty (2023) uważa, że mogło to być bóstwo żeńskie, pierwotna opiekunka zmarłych i ludzkiego losu, żeńska odpowiedniczka lub towarzyszka Welesa, która miała swoją świątynię w Gnieźnie.

Łada/Lada – Mars (gr. Ares – bóg wojny); podobnie u Słowian. Najstarsze wzmianki o istocie określanej imieniem Łada pochodzą z początków XV w. z Kazań gnieźnieńskich Łukasza z Wielkiego Koźmina. Wspominał w nich o czczeniu tego boga (a także m.in. Jassy i Niji) podczas odprawianych przez lud na wiosnę bezbożnych tańców i widowisk.

W rzeczywistości ten bóg (bogini) nigdy nie istniał. To znowu źle zrozumiane fragmenty refrenów z pieśni ludowych (weselnych) stały się podstawą do jego (jej) stworzenia (lado – oblubieniec/oblubienica, mąż/żona). Istnieje też teoria, wg której bóstwo o imieniu Łado miało być wschodniosłowiańskim bogiem radości, wesela i ślubu, porównywanym do Bachusa (Dionizosa).

Łada mogła być też kobietą: boginią małżeństwa (na Rusi) lub bałtyjską (litewską) boginią zimy. Niekiedy utożsamiana jest też z grecką Ledą, matką Kastora i Polideukesa (Polluksa), czyli wg kolejnego polskiego kronikarza, Macieja Miechowity, Lela i Polela.

Wymienia go (ją) też Powieść rzeczy istej… z pierwszej połowy XVI w. We fragmencie dotyczącym powstania klasztoru na Łysej Górze czytamy: „był [tam wcześniej – dopisek mój] kościół trzech bałwanów, które zwano Lada, Boda, Leli, do których prości ludzie schadzali się pierwszego maja modłę im czynić i ofiarować”.

Dziewanna – Diana (gr. Artemida – bogini świata zwierzęcego i roślinnego) – u Słowian bogini lasów, dzikiej przyrody (Pani Dzikich Zwierząt), łowów oraz wiosny. Jej nazwa (Dziewanna, Diwa, Ziewanna, Ziewonia) pochodzić może od wyrazu dziewa, tj. kobieta, dziewica lub od przymiotnika dziwy, tj. dziki. Znana jest też roślina o tej nazwie (dziewanna – łac. verbascum), wykorzystywana w lecznictwie ludowym – wieszano ją w domach, opasywano się nią i święcono 24 czerwca (wedle dzieła Marcina z Urzędowa z XVI w.).

Wielka księga demonów polskich (2005) notuje ją jako „pierwotnie prawdopodobnie leśne bóstwo żeńskie z kręgu mitologii prasłowiańskiej”. Według folklorysty Szymona Matusiaka (1908) była to bogini porodów, której kobiety składały wieńce w ofierze (mówiono nawet o stawianych jej posągach). Natomiast wg wierzeń ruskich Dziewanna miała być panią (opiekunką) rusałek.

Marzanna – Ceres (gr. Demeter – bogini pól i urodzaju) – u Słowian bogini śmierci i zimy, ale też bogini urodzaju i wegetacji. Wszyscy słyszeliśmy o „topieniu Marzanny”. Zwyczaj ten praktykowany był co najmniej od średniowiecza (najstarsza wzmianka o nim w źródłach czeskich pojawia się w 1366 r.). Wynoszona ze wsi i wrzucana do wody kukła symbolizująca śmierć lub zimę, wg Jana Długosza, wyobrażała nie tylko Marzannę, ale i wspomnianą wyżej Dziewannę.

Imię Marzanna (występowała też m.in. pod imionami Marena, Morena i Śmiercicha) wiązano etymologicznie z takimi wyrazami jak: mara, marzyć, martwy, mór, ale też z łac. mare – morze, a także imieniem Maria (pierwotnie Marza). Jest to również nazwa botaniczna. Marzannę jako „piekielną dziewicę moru” wymienia Joachim Szyc w swojej pracy Słowiańscy bogowie (1865), a źródła etnograficzne łączą ją z Jaryłą, wspominanym w XVIII w. bóstwem płodności i wiosny.

Wielu współczesnych badaczy przeważnie nie uznaje bóstw ze „słowiańskiego Olimpu” Długosza i mówi wprost, że większość z nich (a być może wszystkie?) nigdy nie istniała. Czy możemy w takim razie odnaleźć gdzieś informacje o takich nadprzyrodzonych postaciach żeńskich, które rzeczywiście były czczone przez Słowian? Najstarsze źródła pisane wskazują na jedną przynajmniej boginię i bóstwa niższego rzędu, w które dawniej (najprawdopodobniej) wierzono.

Mokosz – żeńskie bóstwo słowiańskie. Według niektórych: Wielka Bogini (Matka Ziemia). Jedyna bogini wyższego rzędu (prawdopodobnie kobieta, ale jak pisał niedawno w Religiach dawnych Słowian Dariusz Sikorski, słowo ‘bogini’ zostało zapożyczone przez Słowian dopiero z tradycji chrześcijańskiej) poświadczona w sięgających XII w. wschodniosłowiańskich źródłach pisanych, tj. w latopisach staroruskich. Wymieniana jest tam wśród bóstw tzw. panteonu kijowskiego (obok Peruna, Dadźboga, Chorsa, Strzyboga i Simargła).

Jej imię można wiązać z wodą (ros. mokryj). Miała być boginią odpowiedzialną za sferę seksualną i płodność, podlegały jej też prządki i przędzenie lnu (los) oraz strzyżenie owiec. Jej późniejszym odpowiednikiem wśród Słowian wschodnich może być Święta Paraskiewa (Święta Piątnica).

Rodzanice (rożanice) – boginie lub demony przeznaczenia (ludzkiego losu), podobne do rzymskich Park lub greckich Mojr. Pojawiają się w źródłach już w XI w. W czasach późniejszych niekiedy utożsamiane z chrześcijańskimi aniołami. Wymieniane najczęściej razem z Rodem (losem). W Bestiariuszu słowiańskim (2020)czytamy: „pojawiały się w chacie dokładnie o północy, trzy dni po narodzinach dziecka, by wyznaczyć jego przyszły los”. Należało je wówczas właściwie przyjąć – zostawiano im jedzenie, a dziecko myto i ubierano na noc w białe szaty. Dla nich przeznaczony był również kosmyk włosów z pierwszych postrzyżyn dziecka.

W Katalogu magii brata Rudolfa z Rud Raciborskich (XIII w.) autor wspominał o stosowanych przez lud (zamieszkujący raczej teren dzisiejszych Niemiec niż Polski) praktykach mających zapewnić szczęście: „Składają ofiary owym trzem siostrom, które poganie nazywają Clotho, Lachesis i Atropois, aby im użyczały bogactwa” (pod imionami tych greckich Mojr mają się kryć właśnie owe Rodzanice). O wiarę w Rodzanice pytano kobiety podczas spowiedzi jeszcze i w XVI w.

Niektóre postacie z wierzeń słowiańskich można odnaleźć w kulturze ludowej także w XIX i XX w. Chodzi tu głównie o bóstwa niższego rzędu (personifikacje zjawisk przyrody).

Brzeginie, wiły, nimfy, rusałki, boginki (bogunki) – demony wodne lub przybrzeżne (ale nie tylko). Według powszechnych wyobrażeń były niezwykle urodziwe i zmysłowe. Tańczyły nad brzegami rzek czy jezior w księżycowe noce (nago lub w zwiewnych białych szatach; na długich, zielonych lub jasnych włosach miały wianki z wodnych kwiatów). Swoją urodą istoty te wabiły młodych mężczyzn, a następnie topiły ich lub łaskotały aż do śmierci.

Wśród nich najstarsze wzmianki dotyczą brzegini, które miały zamieszkiwać brzegi górskich rzek oraz potoków i strzec ukrytych skarbów. Wiły to z kolei piękne i niebezpieczne nimfy (wodne, górskie i skalne, leśne, polne, a nawet powietrzne), pochodzące z południowej słowiańszczyzny (Serbia). Mogły zmusić spotkane osoby do tańca do utraty tchu lub pozbawić je rozumu. Rusałki (wodne, leśne, polne, powietrzne) swoją nazwę miały wziąć od rosaliów (łac. dies rosae) – łacińskiej nazwy pogańskiego obrzędu wiosennego, praktykowanego już m.in. w starożytnej Grecji. Boginki (zwykle pod tą nazwą występowały postacie podobne do wymienionych niżej mamun), nie były już tak urodziwe – wyobrażano je sobie często jako szpetne stare kobiety; czasami miały mieć świńskie kły, wielkie oczy i długie ręce. Z kolei bogunka – wg autorów Bestiariusza słowiańskiego – była to nazwa rusałki wodnej z Podlasia, tj. terenów położonych w dorzeczu Bugu.

Jako ciekawostkę można wspomnieć tu przy okazji innego wodnego demona – syrenę.

Syrena – choć to demon mitologii greckiej, nie słowiańskiej, od XIV w. widnieje w herbie stosowanym przez władze miasta Warszawy. Wyobrażamy ją sobie zwykle jako pół-kobietę, pół-rybę (kobieca głowa i tors zakończony rybim ogonem), lecz nie zawsze tak było. W starożytności syrena miała pierwotnie kobiecą głowę i ciało ptaka albo jej górna część ciała była ludzka (głowa i tors kobiecy), a dolna część ptasia (ze skrzydłami!). W średniowieczu dodawano do tego wizerunku np. smoczy czy wężowy ogon oraz błoniaste, smocze skrzydła. I podobnie też przez wiele lat prezentował się herb miasta Warszawy, gdyż dopiero w XVIII w. warszawska syrenka stała się znaną nam dziś pół-kobietą, pół-rybą.

W badaniach dotyczących kultury ludowej zwłaszcza dwa demony występują dość często. Są to południce i mamuny.

Południca – demon polny, opiekunka wegetacji zbóż. Znana była pod różnymi nazwami np.: baba z żelaznymi zębami, babojędza, czarownica żytnia, mara polna, przypołudnica, rusałka żytnia, żytnia baba. Wyobrażano ją sobie najczęściej jako chudą i wysoką postać, niezwykle bladą, z ostrymi, żółtymi zębami, długimi włosami, ubraną w biały strój. Czasami z sierpem w dłoni lub z długimi łapami zakończonymi ostrymi pazurami.

Pojawiała się w samo południe. Atakowała osoby pracujące latem na polu, zwykle w upalne dni (dusiła, powodowała paraliż; tak tłumaczono sobie objawy udaru słonecznego). Przedtem miała zadawać swym ofiarom zagadki. Mówiono również, że porywała i mordowała dzieci – tak je przynajmniej straszono, by nie wchodziły między rosnące zboże.

Mamuna – demon leśny, porywający i podmieniający dzieci. W przeciwieństwie do większości poprzednio wymienionych demonów mamunę wyobrażano sobie jako postać szkaradną. Według niektórych miała mieć kły i futro, a inni z kolei wspominali o jej ogromnych piersiach, które mogła sobie zarzucić na plecy. Podobnie opisywano utożsamiane z nią dziwożony oraz wspomniane już wyżej boginki.

Porywała pozostawione bez opieki niemowlęta, zastępując je swoim brzydkim potomstwem. Podmieńca poznawano po ciągłym płaczu, nienasyconym apetycie i złośliwym usposobieniu. Aby zmusić mamunę do oddania ludzkiego dziecka, należało położyć jej podrzutka na kupie gnoju i mocno bić, licząc, że demon się nad nim zlituje i po nie wróci, zwracając jednocześnie zabrane niemowlę. Wierzono, że mamunami stawały się m.in. samobójczynie i kobiety zmarłe w trakcie ciąży lub połogu.

W tak krótkim tekście nie sposób opisać oczywiście wszystkich żeńskich bóstw i demonów ze świata słowiańskich wierzeń. Na przykład wspomniany już Joachim Szyc w pracy Słowiańscy bogowie wymieniał aż 12 wielkich bogiń i kilkadziesiąt (?) pomniejszych bóstw kobiecych. Spośród nich przybliżę jeszcze tylko jedną postać – demona zwanego Cichą.

Cicha – demon morowego powietrza. Wyobrażano ją sobie jako dziewczynę o dużych, wyłupiastych oczach, ubraną w białą sukienkę, z wiankiem maków na głowie i stalową rózgą (czarnym prętem) w dłoni. Zabijała ludzi, w tym małe dzieci, znienacka i gwałtownie. W Bestiariuszu słowiańskim autorzy tak o niej pisali: „Tam, gdzie przeszła cicha, usychały rośliny, milkły ptaki i owady, a w powietrzu długo jeszcze czuć było zatęchły, trupi odór”. Joachim Szyc wspominał natomiast, że jej panią była Marzanna, „piekielna dziewica moru”.

Na zakończenie warto zwrócić jeszcze uwagę na tajemniczą, wieloznaczną postać kobiecą, łączącą często cechy kilku wymienionych już uprzednio bogiń i żeńskich demonów, ale kojarzącą się bardziej z bajkami, niż słowiańskimi wierzeniami.

Baba Jaga – wiedźma (czarownica), postać ze słowiańskiego (ruskiego) folkloru. Jej wygląd, znany z ludowych opowieści, był opisywany zwykle jako dość nietypowy a zarazem groźny: Baba Jaga była brzydka i ogromna, miała jedną lub kościaną nogę, wielkie piersi, długi nos i żelazne zęby. Była ślepa lub niedowidząca, ale miała doskonały węch. Mieszkała najczęściej w domku na kurzej nóżce lub kurzych łapkach, poruszała się w moździerzu, odpychając się żelaznym tłuczkiem i zamiatając za sobą ślady miotłą.

Najstarsze opowieści o Babie Jadze (spisane w formie bajek ludowych) pochodzą z XVIII w., ale przypuszcza się, że mogła być ona obecna już w wierzeniach prasłowiańskich. Niektórzy badacze widzą w niej późniejsze wcielenie pogańskiej bogini kojarzonej ze śmiercią („strażniczkę krainy umarłych” podobną do greckiej Persefony, germańskiej Holdy czy wspominanej wyżej Marzanny), innym przypomina bardziej boginię Mokosz i „archaiczne ucieleśnienie archetypu Wielkiej Matki” (Wielka Bogini, Matka Ziemia). Częściej utożsamiana jest z demonem choroby (jędza, jęza – choroba, bolączka), demonem polnym (odpowiednik południcy) lub leśnym (leśna jędza, leśna baba, fauna, „pani zwierząt”). Mogła też być pierwotnie – jak dalej wymienia Andreas Johns w swojej książce poświęconej tej postaci, wydanej w polskim tłumaczeniu w 2020 r. przez Muzeum Mitologii Słowiańskiej w Owidzu – „wiedźmą księżycową”, „Kobietą-Wężem”, „szkodzącym ludziom duchem” czy po prostu „panią wszystkich wiedźm”.

Być może była dawniej kapłanką odpowiedzialną za inicjację młodzieży (stąd przypisywane jej w bajkach porywanie i pożeranie dzieci), powiązaną z losem (stąd pojawiający się motyw przędzenia i tkania) oraz strażniczką ogniska domowego.

Magdalena Kowalska-Cichy